Anna z ADHD
Jak rozpoznać ADHD u kobiet? Jak to jest być kobietą z ADHD? Opowiada Anna Łabuz-Błaszczak, psycholożka z kolektywu Wszędzie Ważne, która sama zmaga się z tym zaburzeniem.
Marta Chowaniec: Ma Pani piękne pasemka na włosach.
Anna Łabuz: Tak? Wydaje mi się, że jedno mi tu z boku odstaje. I już w głowie mam pomysł na zmianę ich koloru na róż, chociaż marzy mi się głęboka czerwień. Mimo że lubię swój naturalny kolor włosów, przyznaję, że miałam na głowie chyba już każdy. (śmiech) Te szalone zmiany zniszczyły moje długie włosy, więc musiałam je obciąć. Po blondzie, który zrobiłam sobie sama, mój fryzjer prawie się załamał. (śmiech)
Czy takie zmiany koloru włosów są typowe dla osób z ADHD?
Nie znam badań. U mnie wiążą się one z dużą impulsywnością, która jest typowa dla osób z ADHD. Gdy mam włosy do ramion, spontanicznie idę do fryzjera i mówię: „ach! zetnijmy je”. Kieruję się nagłą potrzebą zrobienia czegoś. Siedzę sobie spokojnie i nieoczekiwanie czuję impuls, że muszę coś zrobić! Najczęściej „dostaje się” włosom.
I już wiemy, jak one to znoszą…
Tak, ale te zmiany akurat lubię. Natomiast swoją impulsywność – nie zawsze, szczególnie jeśli towarzyszy ona podjęciu jakiejś konkretnej, poważnej decyzji. Poza zmianą koloru włosów chętnie sobie robię nowe tatuaże lub chodzę na piercing. Poprawia mi to nastrój.
Robienie tatuaży jest chyba bolesne, prawda?
Mnie nie boli. Za każdym razem, gdy robiono mi tatuaż, prawie zasypiałam. Mam bardzo wysoki próg bólu. Chociaż, jeśli chodzi o zmysły, jestem nadwrażliwa na smaki, zapachy i dźwięki. Zaburzenia sensoryczne, w tym zaburzenia czucia głębokiego, w przypadku ADHD są bardzo częste. Ostatnio kupiłam sobie kołdrę obciążeniową. Okazało się to strzałem w dziesiątkę.
Występuje też u mnie rzadkie połączenie chorób tarczycy: Gravesa–Basedowa z Hashimoto. Choroba Gravesa–Basedowa wiąże się z nadczynnością tarczycy. To dodatkowo pobudza mój organizm. Żyję w stanie ciągłego napięcia, które też jest charakterystyczne dla ADHD.
Z powodu zaburzeń sensorycznych pojawiają się u mnie między innymi problemy ze skupieniem. Żeby się skoncentrować i w miarę dobrze funkcjonować w świecie, muszę zadbać o wiele rzeczy – zarówno w swoim organizmie, jak i na zewnątrz, na przykład ograniczyć hałas.
Kiedy wszystko wewnątrz boli, pomaga zastrzyk dopaminy, której dostarczają mi nagłe zmiany koloru włosów, tatuaże i kolczyki. Fizjologicznie odczuwam wtedy radość. Powiązane jest to ze wspomnianą na początku impulsywnością. Niskie stężenie dopaminy przejawia się u mnie również impulsywną ochotą na słodycze. W wielu przypadkach – akurat nie w moim – osoby z ADHD wspomagają się różnymi używkami, w tym na przykład napojami energetyzującymi i kawą. Dają one szybki strzał dopaminy. Czasem, kiedy w rozmowie odpowiadam mojemu mężowi, on pyta, czy to było impulsywne, czy ma jakieś inne podłoże. (śmiech)
I Pani z tym do śmiechu?
Mąż bardzo mi pomaga, za co jestem mu wdzięczna. Podpytuje, czy odpowiedź, której udzieliłam, była związana z moimi emocjami. Jeśli tak, to z jakimi? Czy wynika raczej z tego, że na przykład nic nie jadłam i jestem zmęczona. Pyta też, z czym się łączy dana emocja. To ważne, żeby mieć wgląd w siebie, a takie pytania znacznie mi ten wgląd ułatwiają.

Jaka była Pani droga do wglądu w siebie, czyli do diagnozy ADHD?
Diagnoza przyszła relatywnie późno, bo dopiero w wieku 30 lat, wraz z falą zainteresowania ADHD u kobiet. Wcześniej na terapii pracowałam z psychologami nad moją potrzebą kontroli oraz perfekcjonizmem. Oczywiście pomagało mi to, ale nie dawało do końca odpowiedzi na problemy, które miałam.
Odnalazła się Pani w tym, że w mediach pojawia się coraz więcej treści o ADHD u kobiet?
Jest to bardzo potrzebne. Jako osoba z ADHD, poczułam nagły impuls, by podjąć kroki w kierunku diagnozy. Miałam już stwierdzoną chorobę tarczycy oraz chorobę neurologiczną. Nie było mi do śmiechu, kiedy przyszła kolej na następną diagnozę. Lubię pracować nad sobą, jednak emocjonalnie trudno mi było się z tym zmierzyć. Byłam zmęczona z powodu problemów z wchłanianiem żelaza i magnezu. Odwlekałam więc trochę zajęcie się swoim ADHD.
W końcu stwierdziłam, że wchodzę w to – czytam i zapoznaję się z tematem. Zresztą przychodzi do mnie, jako do specjalistki psycholożki, coraz więcej osób neuroróżnorodnych.
Przypomniałam sobie, że w okresie dojrzewania miałam mnóstwo objawów ADHD.
Zadzwoniłam do rodziców z pytaniem, jak to możliwe, że nigdy mnie nie zdiagnozowali. (śmiech) Z pewnością, jeśli chodzi o dziewczynki, objawy są maskowane, ale jak popatrzę na swoje notatki z tamtego okresu, to widzę pełno bazgrołów. Nie mogłam się skoncentrować, angażowałam się w różne aktywności – teatrzyk czy śpiewanie. Wyżywałam się też w każdym możliwym sporcie. Oczywiście byłam przy tym grzeczna – cichutka oraz milutka.
Z tego powodu powtarzam, że moja córka ma być niegrzeczna. Ma stawiać granice i nie bać się wyrażać swojego zdania. Pod presją społeczeństwa jako dziewczynki zaczynamy maskować nasze ADHD. Chłopiec to chłopiec – może skakać po meblach i być szalony, ale dziewczynce nie przystoi.
Chłopiec na podwórku sobie przeklnie, a dziewczynka – nie.
Jak to nie? Klęłam jak szewc. Uwielbiałam skakać, wszędzie mnie było pełno. Dziewczynki też skaczą, krzyczą oraz robią sobie dziury w rajstopkach. Ale w procesie socjalizacji słyszą, że im tego robić nie wolno, że takie nie powinny być.
Jeśli mamy w sobie dużo emocji i nie potrafimy sobie z nimi poradzić, to odczuwamy napięcie, lęk lub strach przed czymś bliżej nieokreślonym, a także pobudzenie, jakby coś nas nosiło. Jednocześnie pojawia się niemożność odnalezienia ujścia dla tych emocji, bo wszystko to, co wydaje się skuteczne, nie jest odpowiednie dla dziewczynki. A przecież zarówno chłopcy, jak i dziewczynki, zmuszeni do długiego siedzenia w ławce, czują napięcie, które muszą rozładować, bazgrając, kiwając nogą, bujając się, patrząc przez okno lub śniąc na jawie.
Małe dziecko rzuca zabawką, żeby pozbyć się tych emocji, bo nie potrafi jeszcze ich nazwać– idzie za impulsem. Im jesteśmy starsi, tym bardziej uczymy się kontrolować swoje działania. Jednak ta kontrola nie we wszystkich sytuacjach nam służy, a czasem wręcz szkodzi. Do dzisiaj nie wiem, co konkretnie znaczy „grzeczna” czy „niegrzeczna” – to określenia, które stanowią pewien wytwór kulturowo-społeczny. Sama wpisywałam się w takie bycie grzeczną – bardzo dobrze się uczyłam, pomimo że odpływałam na lekcjach.
Przynajmniej nie słyszała Pani od nauczycieli tekstów typu: „zdolna, ale leniwa” czy „osiadła na laurach”.
To odwieczne teksty, które słyszą w szkole uczniowie z ADHD. Chociaż miałam bardzo dużą zdolność do przyswajania materiału, nie byłam w stanie uczyć się, czytając lub zakreślając fragmenty tekstu kolorowymi mazakami – żółtym, pomarańczowym czy zielonym. Zresztą do dzisiaj najlepiej zapamiętuję i rozumiem treści przedstawione czarno na białym – mój mózg nie przyswaja nadmiaru kolorów. Najszybciej uczę się, gdy łączę pracę intelektualną z ruchem, na przykład przepisując notatki czy większe partie tekstu. A emocje zawsze rozładowywałam poprzez sport. Miałam 10 godzin siatkówki w szkole, dodatkowo 10 godzin poza szkołą – w klubie siatkarskim. I jeszcze dodałam do tego tenisa stołowego, unihokej, koszykówkę, piłkę ręczną, piłkę nożną… Tego sportu było naprawdę dużo. Za dużo jak na możliwości przeciętnego dziecka. Potrzeba silnego dobodźcowania się czasem bywa przytłaczająca.
Sama mam mieszany typ ADHD – czasem mocniej widać nadpobudliwość ruchową, a czasem – trudności w skupieniu się. Na co dzień towarzyszą mi problemy z koncentracją uwagi i sensoryką. Jednakże pracę nad nimi zaczęłam już dawno, jeszcze zanim zdiagnozowano u mnie ADHD. Bywa, że wpadam w hiperfokus – działam bez przerwy, intensywnie się na czymś skupiam. Wiąże się to z innymi kwestiami, na przykład zapominam wtedy o jedzeniu. W dużych grupach włącza mi się nadpobudliwość, staję się nadaktywna – jestem wszędzie i chcę zadbać o wszystkich i wszystko. Po takim wieczorze czuję się potwornie zmęczona, przebodźcowana i odpoczywam później trzy dni. Potrzebuję ciszy i spokoju.
Takie osoby są lubiane w towarzystwie.
Oczywiście że tak, bo potrafią się dostosować do każdego, być miłe i zadbać emocjonalnie o innych. Tylko nie o siebie!
Jak dbać o siebie na spotkaniach towarzyskich?
Staram się zauważać sygnały, kiedy zaczynam wchodzić w nadpobudliwość, żeby ją zastopować, złapać chwilę oddechu i zdystansować się. Wracam w ten sposób do wglądu w siebie, do chwili uważności na siebie. To trzeba wypracować. Jako kibicka byłam w tym roku na Mistrzostwach Polski w Siatkówce Plażowej. Spotkałam tam mnóstwo znajomych ze środowiska siatkarskiego, z którymi dawno się nie widziałam. Przyszłam z moim dzieckiem. Wiele osób chciało je poznać, bo wcześniej nie było takiej okazji. Z każdym wymieniłam parę słów, a kiedy poczułam, że mi się „ulewa”, poszłam na spacer. Zresetowałam w ten sposób głowę, wróciłam i dalej się bawiłam. Chociaż można odnieść wrażenie, że jest to ciągła praca, w pewnym momencie robi się to naturalne, staje się częścią nas. Ważne, żeby nie zadowalać nikogo na siłę ani nie zagłaskiwać.
Diagnostyka tu też jest istotna. Bardzo łatwo pomylić objawy ADHD z osobowością borderline, PTSD, a także z zaburzeniami lękowymi lub depresją, które notabene, szczególnie u dziewczynek, są mocno skorelowane z ADHD. Kiedy na imprezie czy jakimś wyjeździe ze znajomymi wpadamy w „manię” bycia wszędzie i z każdym, przebodźcowujemy się. Potem potrzebujemy kilku dni wyciszenia, co może przypominać objawy zaburzenia afektywnego dwubiegunowego – bo sprawia to pozorne wrażenie, że początkowo występuje epizod manii, a później epizod depresji.
Czy potrafi Pani rozpoznać ADHD u innych osób?
Z wykształcenia jestem psycholożką, nie psychiatrą. Nie zajmuję się diagnozą. Jednak łatwiej mi wychwycić ADHD u innych, bo znam to zaburzenie z autopsji. Prowadzę konsultacje psychologiczne osób z różnymi trudnościami. Często trafiają do mnie pacjenci z ADHD. To chyba działa podświadomie – być może widzą we mnie swoje odbicie, czują się bezpiecznie i wiedzą, że nie zostaną negatywnie ocenieni. To takie ludzkie – mogą czuć się swobodnie.
Co jest wyzwaniem w funkcjonowaniu z ADHD?
Osoby z ADHD wykazują często dużą kreatywność. Są jak żywe srebro. Rzucają pomysłami z rękawa. Borykają się jednak z problemami, na przykład w zarządzaniu czasem. Kiedy się uczyłam tej umiejętności, musiałam wszystko mieć co do minuty rozpisane. Prowadziłam kalendarzyk, w którym notowałam wszystkie czynności – łącznie z treningiem i odpoczynkiem – bo inaczej wypadałam z systemu, który sama dla siebie stworzyłam.
Teraz najbardziej pomaga mi kalendarz Google, a w pracy zapisywanie zadań w Asanie. Dziękuję mojej koleżance z kolektywu psycholożek Wszędzie Ważne za to, że wpisuje mi tam rzeczy do zrobienia. Na początku pojawiało się zbyt wiele spraw do ogarnięcia. Wściekałam się na siebie, gdy nie mogłam zrealizować konkretnego pomysłu. Wzbudzało to we mnie straszną frustrację. Potem nauczyłam się selekcjonować, co jest najważniejsze, a co mniej istotne. Oczywiście ta nauka wiąże się początkowo z zaciskaniem zębów. Czasem nie trzeba szukać motywacji, bo jej się nie znajdzie. Ostatnio usłyszałam fajną rzecz od mojej klientki – aby wejść w rutynę nie potrzebujemy motywacji, tylko konsekwencji. Dziś kieruję się zasadą priorytetu – dobrze jest wyznaczyć sobie jeden na dany dzień i chociaż ten jeden zrealizować. Chaos i hałas nie pomagają.
Mówi się, że kobiety z ADHD to dziewczyny z poobgryzanymi paznokciami.
Gryzę skórki wokół paznokci. Staram się nad tym panować, choćby po to, aby moje dziecko nie widziało takiego zachowania i nie myślało, że w ten sposób można regulować emocje. U mnie wynika to raczej z przebodźcowania, a nie z trudnych emocji. Potrafię wygryzać sobie całe płaty skórek (wiem – niezbyt estetyczne). Kiedy to robię, nie czuję bólu, pojawia się on dopiero później. Paznokci nie obgryzam. W nocy zdarza mi się przygryzać policzki od środka. Czasem wbijam paznokcie w skórę, mocno, aż do krwi, i tego też nie rejestruję. To są autoagresywne rzeczy.
Mierzę się także ostatnio z moją wybiórczością pokarmową. Dosłownie odrzuca mnie od jedzenia. Zupę jeszcze jestem w stanie zjeść, ale serek wiejski zniechęca mnie swoją strukturą. Nie mam apetytu. Jem dwa–trzy posiłki dziennie, mocno wyselekcjonowane. Oczywiście robię to też dla mojego dziecka. Nie chcę, żeby córka widziała, że to może tak wyglądać. Chcę dawać jej dobry przykład. To dla mnie dodatkowa motywacja do ciągłej pracy nad sobą.
Mówi Pani o motywacji zewnętrznej?
Tak, w niektórych sytuacjach (między innymi przy jedzeniu) trudno mi znaleźć wewnętrzną motywację. Ciężko ją mieć, gdy nie odczuwa się głodu czy apetytu, szczególnie teraz, jak jest ciemno i zimno. Może na wiosnę trochę się to poprawi, ponieważ zdecydowanie lepiej funkcjonuję, kiedy jest ciepło i jasno. Jesienno-zimowa szaruga mi nie służy, ale to też sygnał, że jest to czas, w którym warto uważniej patrzeć na swoje potrzeby i zadbać o siebie jeszcze bardziej.

Czy ma Pani prawo jazdy?
Nie. Mam zdane testy teoretyczne, ale egzamin praktyczny tak bardzo mnie stresuje, że nie jestem w stanie do niego podejść. Lubię jeździć komunikacją miejską. (śmiech) To taki trochę paradoks – psycholożka, która specjalizuje się w stresie, ma trudności z opanowaniem stresu podczas zdawania prawa jazdy. Ale decyzję już podjęłam i prawo jazdy to mój priorytet na najbliższe miesiące, chociaż nie ma dla mnie większego wyzwania niż przystąpienie do tego egzaminu.
Życzę Pani, aby się to udało. Czy zauważa Pani pozytywne strony ADHD?
ADHD to fantastyczna okazja do nauki o samym sobie. A czego chcieć więcej w życiu, niż poznać samego siebie?

Anna Łabuz-Błaszczak – psycholożka ze specjalnością psychologia kliniczna (SWPS), psychodietetyczka (WSNoZ), praktyczka dialogu motywującego (numer certyfikatu PIDM: 10/STMII/2020), psycholożka sportu (WSB-NLU) i socjoterapeutka, ukończyła profilaktykę społeczną i resocjalizację (UW). Udziela wsparcia w nurcie terapii akceptacji i zaangażowania (ACT). W pracy kieruje się duchem dialogu motywującego (DM), korzysta z terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach (TSR) i terapii dialektyczno-behawioralnej (DBT). Jest specjalistką w pracy z wykorzystaniem protokołu przedłużonej ekspozycji, stosowanego w terapii PTSD.
Na spotkaniach tworzy przestrzeń do rozmowy bez oceny i oczekiwań. Odnajduje się w pracy z osobami z ADHD. Chętnie dzieli się swoją wiedzą, odpowiadając na pytania, wprowadza na sesjach praktykę relaksacji oraz ćwiczenia wyobrażeniowe, pomagające nawiązać neutralny kontakt z ciałem. Lubi używać humoru i zapraszać do życzliwej akceptacji własnego człowieczeństwa.
Prowadzi konto na Instagramie @ann.labuz.
Pracuje w kolektywie Wszędzie Ważne.