Jak ilustrować książki dla dzieci?

Ilustracja dla dzieci

-Z bycia dzieckiem się nie wyrasta, choć nauczyłam się, że wielu dorosłych nawet nie chce dopuścić do siebie takiej myśli; jakby to była ujma na honorze czy potworna choroba. Pozwolenie sobie na bycie dzieckiem jest fajne, bardzo to polecam! – zachęca Ola Szwajda, ilustratorka dla dzieci.

Marta Chowaniec: Czym jest ilustracja dla dzieci?


Ola Szwajda: Powiedziałabym, że jest całym wizualnym światem, który my, dorośli, chcemy
pokazać i przedstawić dziecku za pomocą subiektywnie pięknych obrazów. Najlepsze jest
to, że możemy przebierać między różnymi światami i stojącymi za nimi wartościami, dzięki
czemu mamy naprawdę ogromne możliwości w poszerzaniu dziecięcych perspektyw. Dla
mnie osobiście ilustracja dziecięca to najwspanialsze źródło wyrażania myśli i sposób na
życie. To dziedzina, którą uwielbiam i czuję, że łączy mnie z nią wielka więź.

Czym różni się tworzenie ilustracji dla dzieci od tego dla dorosłych?

Z technicznego punktu widzenia nie różni się niczym – w obu przypadkach potrzebny jest
artysta, który potrafi posługiwać się narzędziami i programami. Różnica jednak leży we
wrażliwości ilustratora oraz jego możliwościach dostosowania wizualnego przekazu do
zdolności percepcyjnych danego odbiorcy. Trzeba wiedzieć, dla kogo się tworzy oraz jakie
wartości i emocje chce się przekazać. Ważne jest dostrzeżenie tego, że dorosły zna już
najróżniejsze prawdy życiowe, posługuje się abstrakcją, sarkazmem, skojarzeniami, a dzieci
dopiero poznają świat, więc styl ilustracji, barwy czy kompozycje powinny je do tego
zachęcać. Ja dostrzegam potrzeby dziecka i znam jego poszczególne etapy rozwoju, więc
wiem, jakimi narzędziami się posługiwać, żeby uwrażliwić je wizualnie i wesprzeć od
samego początku.

Z czego Pani czerpie, tworząc dla dzieci?


Nie wiem, czy satysfakcjonującą odpowiedzią będzie, jeśli powiem, że czerpię z wnętrza
siebie – z serducha (śmiech). Wydaje mi się, że nie potrzebuję inspiracji z zewnątrz, bo
wszystko rozgrywa się w mojej głowie. To jest trochę tak, że tworzę rzeczy, które sama
chciałabym oglądać, kiedy byłam mała. Pomysły tak po prostu do mnie przychodzą, a ja
daje się im ponieść.

Czy tworząc dla dzieci, staje się Pani na chwilę dzieckiem? Wchodzi do swojej
przestrzeni dzieciństwa?

(Śmiech) Myślę, że nie staję się nim tylko na chwilę! Ja cały czas jestem dzieckiem…
dzieckiem, które żyje w dorosłym świecie, zarabia dorosłą wersję czekoladowych monet,
może pić dorosłą kawę (z mlekiem) i chodzić spać po 22. Z bycia dzieckiem się nie wyrasta,
choć nauczyłam się, że wielu dorosłych nawet nie chce dopuścić do siebie takiej myśli;
jakby to była ujma na honorze czy potworna choroba. To, że tworzę dziecięce treści, nie
oznacza, że nie mogę się śmiać z byle czego, wymyślać głupich historii, skakać po
zamarzniętej kałuży czy wypychać sobie policzków ostatnim kawałkiem pizzy! Pozwolenie
sobie na bycie dzieckiem jest fajne, bardzo to polecam!

Otwiera Pani drzwi do sztuki małym dzieciom, kształtując ich gust artystyczny?

Chciałabym!


Wspaniale by było wiedzieć, że jakiś maluch wypatrzył na księgarnianej półce jakąś książkę
ilustrowaną przeze mnie i stwierdził, że jest na tyle ładna, że chciałby zabrać ją ze sobą do domu – to byłby zaszczyt i wielkie wzruszenie. Jeśli chodzi o kształtowanie gustu u dzieci, to myślę, że pod tym względem mój wachlarz stylów technik nie jest niczym wyjątkowym. Jestem jedną z wielu uzdolnionych ilustratorów, którzy mają misję tworzenia pięknych treści i wierzę, że każdy z nas w takim samym stopniu przyczynia się do przybliżania sztuki i
uwrażliwiania na piękno. Dziecięcy umysł jest bardzo chłonny, plastyczny i chętny do
poznawania świata, więc też poniekąd ciąży na nas bardzo odpowiedzialna rola. Ale jeśli
maluch woli spędzić wieczór z książką niż z elektroniką, to jest to nasz sukces.

Jakie lubi Pani kolory i dlaczego?


Należę do teamu „#jesień”: rudości, brązy, brudne niebieskości, leśne zielenie… Uwielbiam posługiwać się tymi kolorami w ilustracji i wybieram je, kiedy tylko mogę. A czemu właśnie
te? Nie wiem, po prostu bardzo dobrze się z nimi czuję. Kiedyś bardzo nie lubiłam żółtego,
a chciałam sobie udowodnić, że potrafię zrobić coś ładnego w tym kolorze, więc zrobiłam
dla siebie logo, w którym żółć króluje po całości. Potem przelałam ulubione kolory na swoją szafę i teraz nie mam w niej nic innego niż jesienne barwy.

Niunuś i wiosna. Książka o emoacjach małego dziecka
Niunuś i wiosna. Książka o emocjach małego dziecka

Jest Pani autorką ilustracji do przygód słynnej już chyba świnki zwanej Niuniusiem,
(wyd. Natuli). Która przygoda Niuniusia jest Pani ulubioną, która sprawiła Pani
najwięcej radości?

O nie… Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć. Każda część „Niuniusia” jest moją ulubioną.
Aga (Nuckowski, autorka) stworzyła tak pociesznego bohatera, że ułożenie top listy jest niemożliwe.

Uwielbiam przygodę z ziemią („Niuniuś i wiosna”), bo tak samo jak Niuniusiowi nie straszne
mi jest ubrudzenie się przy dobrej zabawie. Uwielbiam przygodę o pierniczkach („Niuniuś
czeka na święta”), bo sentymentalnie sięgam pamięcią do świątecznego pichcenia z mamą
wszystkich ciast i ciasteczek. Uwielbiam przygodę ze skarbami lasu („Niuniuś i jesień”), bo to
świetna recepta na zaszczepienie w dziecku kreatywności. Świnka to idealny dziecięcy
kompan i ogromnie się cieszę, gdy docierają do mnie relacje, że maluchy czytają te
wszystkie historie po milion pięćset sto dziewięćset razy!

Jakiej przygody zazdrości Pani Niuniusiowi?


Myślę, że gdybym była pięcioletnią świnką (chrum chrum!), to zazdrościłabym Niuniusiowi
wyprawy do muzeum z dinozaurami („Niuniuś i niemiły pan”). Oczywiście mam na myśli ekscytację związaną z zobaczeniem tych wszystkich kości i skamieniałości.

Niuniuś jest historią o dziecięcych emocjach. Jaką emocję najtrudniej jest pokazać w
ilustracjach i dlaczego?


To będzie bardzo subiektywna odpowiedź, bo nie ma dla mnie takiej emocji, której nie
potrafiłabym przedstawić. Jestem dumna z tego, że umiem pracować w wielu stylach, bo to
one pomagają mi przekazać to, co jest esencją danej historii. Jedyną trudnością, jaką
czasami napotykam, jest trzymanie się przyjętej konwencji w wybranej technice. Na
przykładzie Niuniusia: na samym początku ilustrowania serii zostały podjęte decyzje, że
Niuniuś będzie miał czarne kropki jako oczy, a w trakcie pracy okazało się, że na tych
kropkach nie da się pokazać niektórych emocji i trzeba je wtedy pokazać inaczej. Nie
chciałyśmy rezygnować z kropek, więc na potrzeby niektórych scen oczy robiły się
bardziej okrągłe, plastyczne i świecące. Na szczęście nie ma sytuacji bez wyjścia, a każde
ilustracyjne doświadczenie uczy mnie czegoś nowego.

Ilustracja dla dzieci - wywiad z Olą Szwajdą
Ola Szwajda

Ola Szwajda – szczeciński ilustrator, grafik, składacz DTP i introwertyk z dostępem do
kredek. Jak sama mówi, ”ma szczęście na co dzień pracować ze swoją wyobraźnią”: projektuje identyfikacje wizualne, składa książki, robi plakaty i ilustruje – dziecięca ilustracja i świat wydawniczy zajmują w jej sercu specjalne miejsce. Uwielbia pracować w wielu stylach i dostosowywać techniki do konkretnego projektu, żeby stworzyć coś naprawdę wyjątkowego.


Ma milion pomysłów na autorskie książki, które na razie przetrzymywane są w szufladce,
ale ma nadzieję, że w końcu uda jej się wypchnąć je na światło dzienne. Po godzinach
jest fanką planszówek, skandynawskiej muzyki oraz największą miłośniczką piesków.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *