zero waste, ekologia, Dominika Szaciłło, śmieci, Uwaga, Śmieciarka Jedzie

Uwaga, Śmieciarka Jedzie

Nie trzeba być ekologiem czy zero waste’owcem, żeby zamiast wyrzucać rzeczy na śmieci, podawać je dalej. O niemarnowaniu rozmawiam z Dominiką Szaciłło, założycielką grupy na Facebooku oraz Fundacji „Uwaga, Śmieciarka Jedzie”.

Marta Chowaniec: Czym się Pani zajmuje w „Uwaga, Śmieciarka Jedzie”?

Dominika Szaciłło: Umożliwiam ludziom ratowanie rzeczy.

To, co się zadziało w „Uwaga, Śmieciarka Jedzie”, to bardzo efektywny sposób radzenia sobie z nadmiarem rzeczy i marnotrawstwem. To jedno z najprostszych rozwiązań, które do tej pory nie było stosowane. To też najprostsza, najbardziej efektywna metoda. Aż dziwi mnie to, że do tej pory tyle wysiłku wkładamy w recykling, a brakuje tego włożonego w niewyrzucanie dobrych lub tylko trochę uszkodzonych rzeczy. I że nie ma systemu, w którym ludzie mogliby takie przedmioty oddawać. Może było to kwestią tego, że nie było przyczyną był wcześniejszy brak możliwości technicznych, a może pomógł fakt, że przedmioty staniały, a cena pracy ludzkiej wzrosła. Okazuje się, że konkretną rzecz łatwiej, taniej wyrzucić niż wyczyścić czy naprawić. Mamy nadprodukcję rzeczy, jesteśmy dosłownie nimi „zawaleni”, za dużo kupujemy za dużo. Pokutuje myślenie: „Jeśli potrzebuję danej rzeczy, muszę ją kupić”; a u nas okazuje się, że wcale jej kupić nie trzeba, można ją po prostu wziąć od innej osoby.

Efektywność tej grupy pokazała, jak wiele ludzie marnują rzeczy, które lądują w śmietnikach. Firmom czy markom narracja „nie kupujmy” nie odpowiada, więc Unia Europejska stawiała na recykling, a nie na zmianę podejścia do kupowania.

W tej chwili na Facebooku jest ponad 270 grup lokalnych „Śmieciarki”, w różnych miastach. Prawdopodobnie już w tym roku osiągniemy liczbę miliona członków, którzy w tych grupach rzeczy oddają i biorą. W sumie to ok. 35 tysięcy ton rzeczy uratowanych od trafienia na wysypiska śmieci. Wywiezienie tony śmieci to ok. tysiąca złotych – uniknięcie tego stanowi więc duże oszczędności, nie licząc kosztów wyprodukowania i utylizacji, które jednocześnie zanieczyszczają środowisko. Nie mówiąc już o zysku dla ludzi, którzy nie wydadzą pieniędzy na nowe przedmioty, czyli również zaoszczędzą. Oszczędzamy na transporcie tych rzeczy i wyrzucaniu, oszczędzamy też środowisko, w którym odpady muszą się w jakiś sposób rozłożyć i oszczędzamy na produkcji tych rzeczy. Bardzo się to opłaca.

Na początku myślałam, że będziemy ratować tylko piękne meble vintage, a potem okazało się, że warto ten koncept rozszerzyć. Widziałam statystyki, w których pokazano liczby kilogramów materiałów poddanych recyklingowi, ale danych, ile z rzeczy, które mogłyby jeszcze posłużyć, trafia na wysypiska – nie znam.

Co sprawia, że ludzie nie chcą wyrzucać?

Potrzeba niemarnowania, instynktowna – mam wrażenie – w każdym z nas. Nie każdy myśli tak bardzo szeroko o środowisku, chociaż to też się zdarza. Wyrzucenie na śmietnik rzeczy, która jeszcze „się nadaje”, jest dla nas nieprzyjemne. Ludzie nie chcą zanieczyszczać środowiska, nie chcą mieć poczucia winy, że niedawno coś kupili, a już to wyrzucają. Oddawanie to poczucie winy zmniejsza. Kolejna kwestia – ludzie cieszą się, że mogą komuś innemu sprawić radość swoimi rzeczami. Cały proces jest przy tym ławy. Na „Uwaga, Śmieciarka Jedzie” nie trzeba się przejmować, czy rzeczy są uprane, uprasowane. Do tej pory nie było tego w kulturze i tradycji, żeby oddawać uszkodzone rzeczy. By nie uwłaczać odbiorcom. Tworzymy miejsce, gdzie ktoś coś oddaje, nie mając poczucia wstydu, a ktoś odbiera, też bez poczucia wstydu. Te rzeczy do śmietnika nie przynależą. Powtarzam nawet, że z dumą ratujemy śmieci. Dumę mogą odczuwać zarówno ci, którzy oddają, jak i te osoby, które coś odebrały. Nie wzięły czegoś z powodu niskich dochodów, tylko dlatego, że są zaradne, że potrafią sobie te przedmioty wyremontować i że dbają o środowisko. Tak wygląda cała narracja przekazywania i brania rzeczy.

Uwaga, śmieciarka Jedzie, śmieci, ekologia, zero waste
Dominika Szaciłło

Czy śmieci są glamour?

Glamour bym tego nie nazwała; bardziej byciem trendy. To, że kogoś stać, żeby coś naprawić, zaczyna być ekskluzywne, bo czas staje się dla nas bardzo cenny. Czas to bogactwo. Nie każdy ma czas. Czasem taniej jest coś kupić nowego.

Ostatnio ze „Śmieciarki” od pani, która – jak się okazało – mieszka niedaleko, odebrałam muszle zbierane na plażach podobno wszystkich mórz świata I razem z moim czterolatkiem okleiłam nimi najtańszą ramkę. Teraz wygląda pięknie.

Te muszle to jej wspomnienia, których nie wyrzuciła. A Pani spędziła fajnie czas z dzieckiem, robiąc coś ładnego. Wspaniała sprawa.


Osoby, które biorą rzeczy ze „Śmieciarki”, często są bardzo kreatywne. Przedmioty niepotrzebne jednym, służą do realizacji hobby innych.


Po pierwsze, biorąc te rzeczy, pokazuje się innym, że mogą się one do czegoś przydać. A kreatywnością udowadnia się, że można pójść na przekór trendom, zasadom, przyzwyczajeniom. Okazuje się, że można zrobić coś nowego i oryginalnego, a wystarczy tylko wykorzystać swoje umiejętności. To magia, prawda?

Na „Uwaga, Śmieciarka Jedzie” są osoby, które wystawiają wszystkie rzeczy z mieszkania np. odziedziczonego po babci lub kupionego z drugiej ręki.

W tej chwili wynajem i same mieszkania są tak drogie, a wartość przedmiotów tak niska, że nie opłaca się ich sprzedawać. Czasem bardziej opłacalne jest , gdy ktoś inny przyjdzie i je zabierze. Te rzeczy mogą być nawet ładne, ale nie w naszym stylu. Żyjemy w czasach, kiedy możemy sobie kupić wszystko, co chcemy, dbamy o naszą indywidualność i nie chcemy otaczać się rzeczami, które nam się nie podobają. A z drugiej strony możemy ze „Śmieciarki” wziąć takie przedmioty, które są w naszym guście, a komuś się znudziły. Czasem potrzebujemy pustki, żeby zrobić remont, a potem zapełnić ją rzeczami. Lubię myśleć, że dzięki temu nie mamy tyle zamrożonego kapitału. Trzymamy niepotrzebne nam rzeczy w pawlaczach i szafach, w piwnicach – „bo może przydadzą się kiedyś”. Ale teraz możemy je oddać, a potem znaleźć na „Śmieciarce”. Rzeczy „idą w ruch”, nie niszczą się.

Bierze Pani czasem coś ze „Śmieciarki”?

Tak, ale rzadko. Wydaje mi się, że mam w domu za dużo rzeczy.


Ostatnio wzięłam dla fundacji uszkodzoną drukarkę i bardzo jestem z niej zadowolona. Pani, która ją oddawała, szybko potrzebowała nowej, nie miała czasu na naprawę. Okazało się, że wystarczyło wpisać odpowiedni kod. Czasem biorę słoiki do weków.


Z ciekawych rzeczy oddawanych – bawi mnie przekazywanie przebrań karnawałowych, zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. Pamiętam, że po naszym domu „walał” się kapelusz grzybek prawdziwek, na głowę. Sama go zrobiłam dla córki. W końcu go wyrzuciłam, bo nie było wtedy jeszcze „Śmieciarki”. Teraz mogłabym go spokojnie oddać.


Każdy może dołączyć do nas z różnych powodów. I to jest dobre. Im więcej ludzi myśli, że może nie kupić, tylko wziąć, nie wyrzucić, tylko komuś oddać – tym nas więcej. Nie trzeba być ekologiem czy zero waste’owcem, by być w grupie. Siebie też tak nie określam, chociaż w praktyce tak pewnie jest. Nie lubię przypinanych ludziom łatek. Segreguję śmieci, staram się śmieci nie mieć – żyć tak, aby odpadów było jak najmniej. Mieszkam na wsi, staram się wykorzystywać to, co daje ziemia i jak najmniej w nią ingerować. Gdy myślę o trawnikach, zastanawiam się, po co ktoś marnuje tak dużo czasu, żeby usunąć z trawników mlecze i koniczynę? To nie ma sensu. To jest „w głowie”.


Czasami w tej mojej głowie nie mieści się to, że na „Uwaga, Śmieciarka Jedzie” oddaje się pewne rzeczy, śmieci, które już naprawdę można by wyrzucić, bo niby nic się z nich nie da zrobić. Duże zainteresowanie nimi jest dla mnie zaskoczeniem.


Przez to, że na „Śmieciarce” spotykają się różni ludzie, z bardzo różnych środowisk, okazuje się, że coś, czego nie zaproponowalibyśmy nigdy nikomu, dla innej osoby może być atrakcyjne. Nie pozwalamy na krytykę tego, co dana osoba oddaje, bo ktoś inny może to wyczyścić, odnowić według swojego pomysłu i umiejętności. Okazuje się, że komuś może się to opłacać albo mu pasuje. Super jest też to, że rozwija się wiedza, jak można niektóre rzeczy odnawiać czy remontować. Ja nie lubię nikogo do czegokolwiek przekonywać, bardziej cenię sobie pokazywanie możliwości. Chcesz się pozbyć jakiejś rzeczy? Możesz wrzucić na „Śmieciarkę”. Pewnie znajdą się chętni, żeby ją od ciebie odebrać. A jeśli czegoś szukasz, też możesz zapytać na „Śmieciarce”.

Ja nie lubię nikogo do czegokolwiek przekonywać, bardziej cenię sobie pokazywanie możliwości. Chcesz się pozbyć jakiejś rzeczy? Możesz wrzucić na „Śmieciarkę”. Pewnie znajdą się chętni, żeby ją od ciebie odebrać. A jeśli czegoś szukasz, też możesz zapytać na „Śmieciarce”.

Dominika Szaciłło/martachowaniec.com

Czego się Pani nauczyła dzięki grupie „Uwaga, Śmieciarka Jedzie”?


Bardzo wielu rzeczy; i pozytywnych, i negatywnych. Przede wszystkim – zmieniłam myślenie.
Na przykład w grupach wiele dziewczyn oddaje sobie suknie ślubne. Swego czasu panowało podejście, żeby nie zakładać na ślub używanej sukni, by nie rzutowała na nasze przyszłe życie i szczęśliwe małżeństwo. Teraz dziewczyny są dumne, że zakładają używane suknie ślubne i nie zanieczyszczają środowiska, nie wydają masy pieniędzy na strój do założenia jeden raz w życiu. Niesamowicie jest patrzeć, jak to się zmienia.


Też oddałam swoją suknię ślubną na „Śmieciarce” mimo rad koleżanki, żeby ją schować do szafy. Ale urodziło się drugie dziecko, suknia miała potężne gabaryty, potrzebowałam miejsca w szafie. Przyszła do mnie zachwycona młoda dziewczyna, a ja cieszyłam się jej szczęściem.


A to tylko rzeczy… (śmiech) Dobra wróżba idzie dalej.

Zaskoczona byłam także tym, jak przywiązujemy się do rzeczy i jak one nas określają. Zależy nam, żeby relacja między oddającym a biorącym była transparentna. Jedna z naszych adminek oddawała trzepak z podwórka i zaznaczyła w poście, że zależy jej, by komuś posłużył. Nie był na sprzedaż. Kiedy przyjechał pan, żeby go odebrać, pociął ten trzepak, prawdopodobnie na złom. Ona była tym bardzo poruszona, opowiadała mi o tym, ale nie do końca ją rozumiałam. Innym razem ponownie wróciła do tego tematu i też nie wykazałam się pełnym zrozumieniem. Później, gdy pracowaliśmy nad aplikacją, prowadziliśmy badanie o potrzebach, analizę procesu oddawania rzeczy. Wtedy zgłosiła się Alicja i znowu poruszyła temat tego trzepaka. Pomyślałam: „O co chodzi? Muszę to zgłębić”. Co się okazało: trzepak ten miał część przeznaczoną do zawieszenia huśtawki. Bardzo fajny wynalazek z PRL-u: tu trzepiemy dywan, a tam huśta się dziecko. Ten trzepak pochodził z domu jej babci. Ze swoją siostrą w dzieciństwie huśtała się na tej huśtawce i jadła na tym trzepaku lody, uciekała na ten trzepak przed psem, szczeniakiem owczarka niemieckiego. A przyjechał jakiś gość i go po prostu pociął i przetopił na złom. To zmienia ogląd sytuacji. Ona chciała, żeby jakieś inne dzieci, w jakimś innym domu uciekały na trzepak i się na nim bawiły.

To nieuczciwe?


Przede wszystkim nieuczciwe jest, gdy nie ma transparencji. Są tacy, którym jest obojętne, co stanie się z ich rzeczami. Myślą: „Niech ktoś sobie sprzeda, bo ja bym to wyrzuciła. Pieniądze mogą być komuś bardziej potrzebne niż te rzeczy”. Natomiast w grupie mamy zasadę, że musimy mieć zgodę oddającego na sprzedaż. Jeśli tak nie jest, a ktoś odebrane przedmioty sprzeda, usuwamy taką osobę z grupy. A niektórzy potrafią kłamać w zaparte mimo dowodów. Tego też niestety nauczyłam się na „Śmieciarce ” – jak ludzie potrafią kłamać…


Niektórzy biorą rzeczy na bazarek charytatywny, ale podstawą jest wspomniana transparencja. Duże znaczenie ma też to, że nie ma w grupach hejtu. W grupach na FB „Uwaga, Śmieciarka Jedzie” dbają o to administratorzy wolontariusze. Dzięki nim w grupach jest porządek i członkowie czują się bezpiecznie, mogą działać bardziej kreatywnie i odważnie.

Rozmowy o śmieciach to też rozmowy o designie?


Tak.


Chcemy pokazać, że żaden śmieć nie jest śmieciem, a tak naprawdę jest surowcem. W gospodarce cyrkularnej wszystkie odpady są surowcami. Śmieci nie są śmieciami. Nazwanie czegoś odpadem czy śmieciem jest tylko definicją stworzoną przez osobę, która chce tę rzecz oddać albo wyrzucić.

Jak Pani widzi dalsze działania Fundacji „Uwaga, Śmieciarka Jedzie”?


Chciałabym, żeby nasze działania stały się elementem ogólnego systemu prewencji powstawania odpadów. Jednym z celów strategicznych Fundacji „Uwaga, Śmieciarka Jedzie” jest budowanie świadomości. Chcemy, żeby nasze działania były powszechne. Żeby rzeczy nie wyrzucać, a oddawać komuś, kto może ich jeszcze użyć. Śmietnik będzie ostatecznością. Śmietnik to szafka na posegregowane rzeczy do oddania. To zadanie dla całego społeczeństwa – być oszczędniejszym w zużyciu zasobów.

Uwaga, Śmieciarka jedzie, zero waste, śmieci, niemarnowanie, ekologia
Dominika Szaciłło

Dominika Szaciłło
Projektantka wzornictwa przemysłowego, mama i żona.


W 2013 roku stworzyła na FB grupę „Uwaga, śmieciarka jedzie” – społeczność, w której aktualnie prawie tysiąc osób ratuje rzeczy przed śmietnikiem.


Ze względu na naturalny ogromny wzrost inicjatywy zdecydowała się na powołanie Fundacji „Uwaga, Śmieciarka Jedzie”, aby na podstawie zasięgów, społeczności i wiedzy zdobytej podczas prowadzenia grup zmienić system zarządzania odpadami w Polsce.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *