Dlaczego meisiączka boli?

Miesiączka – to nie musi boleć

– Bolesna miesiączka nie jest normalna. To, że większość z nas jej doświadcza, znaczy tylko tyle, że jest ona powszechna – mówi Aga Siejka, czyli „Kobieta Cykliczna”, polska prekursorka pracy z kobiecą i księżycową cyklicznością.

Marta Chowaniec: „Nie jesteś dziwna, jesteś cykliczna” – takie hasło przewija się przez pani konto na Instagramie oraz prowadzone przez panią warsztaty dla kobiet. Jakie jest jego źródło?

Aga Siejka: Natura kobiety w odróżnieniu od tej męskiej jest cykliczna. Niestety my, kobiety, a przyjemniej większość z nas, zapomniałyśmy o tym. Żyjemy w świecie, który działa w sposób linearny, czyli czas i rzeczywistość widzimy od punktu A do punktu B. To świat stworzony na męską miarę, podążający za rytmem dzień – noc. Rytm kobiecy jest zupełnie inny, naśladuje cykliczny porządek natury. Przejawia się to w naszym cyklu menstruacyjnym. Oczywiście mam tu na myśli sytuację zdrowego regularnego cyklu, chociaż oczywiście wiem, że są kobiety, które nie miesiączkują z różnych powodów czy których cykle są nieregularne, zbyt krótkie lub długie. Nasz cykl jest podobny do cyklu księżyca i czterech pór roku, gdzie menstruacja jest odpowiednikiem zimy, a owulacja – lata. W międzyczasie mamy jeszcze fazę folikularną, czyli wiosnę, i fazę lutealną, tj. jesień. Ma to bardzo duży wpływ na kobiece funkcjonowanie fizyczne, mentalne i psychiczne.

W jaki sposób funkcjonujemy fizycznie?

Cykl menstruacyjny ma wpływ na naszą fizyczną wydolność. Nie dla każdej kobiety oczywiste jest, że wpływ na to, jak się fizycznie czuje, ma nie tylko miesiączka, ale też każda z faz cyklu. W czasie owulacji, kiedy trwa wewnętrzne lato, jesteśmy bardziej ambitne, konsekwentne i wytrzymałe. Oczy i skóra błyszczą, włosy lepiej się układają. Jesteśmy otwarte na świat i relacje z ludźmi, chętnie rozmawiamy. W fazie menstruacji chcemy natomiast zawinąć się w kokon. Jak zimą, mamy ochotę wejść pod koc, położyć się i wygrzać. Nie mamy chęci do działania ani wychodzenia do świata. I nie wynika to z bóli miesiączkowych, które są produktem ubocznym tego, w jaki sposób obecnie żyjemy. Takie zachowanie wynika po prostu z fazy cyklu, w czasie której kobieta nurkuje do środka, ku swojej intuicji i wewnętrznej mądrości. Faza między miesiączką a owulacją, w której poziom hormonów, zwłaszcza estrogenu, zaczyna wzrastać, przypomina wiosenny rozkwit przyrody. Zaczynamy się otwierać, rozwijać, rozkwitać, ale oczywiście dzieje się to stopniowo. Zaczynają się zwiększać nie tylko nasze moce fizyczne, ale również intelektualne. To świetny czas na planowanie i rozpoczynanie nowych projektów. Podobnie jak na wiosnę nadchodzi czas na porządki w domu, życiu i ciele – to najlepszy moment na nowe postanowienia i nawyki. Gwarantuję, że jeśli podejmiemy się ich po miesiączce, będą zrealizowane. Cała nasza struktura w ciele i umyśle będzie nam w tym towarzyszyć i nas wspierać.

Bycie kobietą cykliczną pomaga nam w budowaniu nowych nawyków?

Bardzo! Tylko jak wspomniałam wyżej – jeśli zabierzemy się do nich w odpowiedniej fazie cyklu. Pomaga nam również w zamykaniu i otwieraniu różnych tematów. Cykl menstruacyjny to narzędzie, dzięki któremu możemy przyspieszyć proces transformacji. Podczas wewnętrznej zimy, czyli miesiączki, bardzo aktywny jest w nas archetyp wiedźmy – „kobiety, która wie”, połączonej ze swoją głęboką mądrością. Na wiosnę jesteśmy połączone z archetypem dziewczynki i wojowniczki, gotowej do eksplorowania i zdobywania świata. W fazie lutealnej, między owulacją a miesiączką, najmocniej działa w nas archetyp dzikiej kobiety, rebeliantki mówiącej trudną prawdę, często niewygodną dla otoczenia, podważającej status quo i wyrażającej buzujące w niej emocje. Na tym etapie często pojawia się PMS, czyli zespół napięcia przedmiesiączkowego. Można go tłumaczyć w sposób medyczny, ale można też zauważyć, że występuje wtedy, gdy funkcjonujemy niezgodnie ze swoim cyklem, powstrzymujemy emocje, które chcą być wyrażone i zauważone oraz chcą, byśmy się z nimi spotkały.

Ach, znów te emocje!

Coraz częściej zauważamy, że nie nauczono nas, jak radzić sobie z emocjami. Skupiamy się na tym, jak je maskować oraz korygować, bo „chłopaki nie płaczą”, a „złość piękności szkodzi”. Dzika kobieta w nas jest metaforycznie zakuta w kajdany, nie mogąc wyrazić tego, czego pragnie. Jest pełna napięcia, jak gotująca się woda, bulgocząca pod pokrywką. Widzimy ból fizyczny i emocjonalny. Kobiety chodzą wściekłe jak osy, trzaskają drzwiami, rzucają przedmiotami, kłócą się z partnerem. Same nie bardzo wiedzą, co się z nimi dzieje. Myślę, że gdyby przeprowadzono na ten temat badania, to większość rozstań następuje w kobiecej fazie lutealnej. To ten czas, kiedy pewnych rzeczy nie możemy już znieść, nie chcemy ich więcej tolerować. To też znakomity moment na terapię. Łatwiej wtedy wyrazić wszystko, co uwiera. W fazie folikularnej i owulacyjnej świat wygląda dla nas już bardziej znośnie. I w takim rytmie funkcjonujemy przez całe życie, a mężczyźni tego nie mają.

Ciężko jest być kobietą?

Powiedziałabym, że bycie kobietą jest interesujące, ale wyzwaniem jest bycie kobietą we współczesnym świecie, który jest zbudowany – tak jak podkreśliłam na początku – pod męski sposób funkcjonowania. Dzisiejszy świat w ogóle nie dostrzega cykliczności. Funkcjonuje na zasadzie: działaj-działaj-działaj-odpocznij; przy czym to „odpocznij” też jest ograniczane do minimum. Potrzebujemy zauważenia cyklicznego rozwijania i zwijania kobiecej energii, tego wychodzenia na zewnątrz i chowania się do środka.

Niektóre z firm wprowadzają jednodniowe urlopy menstruacyjne.

To pierwszy krok do uznania, że kobieta ma inną fizjologię niż mężczyzna i w związku z tym – inne potrzeby. Tego nie zmienimy i temu nie zaprzeczymy. Poza tym jest to krok, aby umożliwić nam zadbanie o siebie, bo menstruacja to czas, kiedy potrzebujemy ponownie zebrać energię.

Kobiety w czasie miesiączki wyjątkowo dużo wysiłku wkładają w funkcjonowanie, bo tego uczą media i reklamy: włóż tampon, załóż białe spodnie, wskakuj na rower i możesz robić to, co zawsze, uprawiać sport i zdobywać szczyty. To niestety nieprawda. A raczej… Możesz zmusić do tego swoje ciało i działać tak przez wiele cykli, ale w ten sposób niewiarygodnie obciążasz i zużywasz swoją energię. Intensywne działanie w trakcie miesiączki jest zaciąganiem kredytu, który pewnego dnia się skończy. To stałe bazowanie na deficycie, które może skutkować komplikacjami w czasie np. zachodzenia w ciążę lub wejścia w okres okołomenopauzalny. Sama musiałam nauczyć się wypowiadać słowo „miesiączka”. Jesteśmy nauczone wstydzić się swojego okresu, nie mówić o nim głośno. Wprowadzenie „urlopu menstruacyjnego” sprawia, że to słowo i ten koncept zaczynają funkcjonować w przestrzeni publicznej, w profesjonalnej dyskusji. To bardzo ważny krok. Do tej pory byłyśmy z powodu okresu wyśmiewane – to w końcu jeden ze sposobów umniejszania dziewczynkom wchodzącym w dorosły świat.

W rdzennych kulturach pierwsza miesiączka dziewczynki uznawana była za bardzo ważny moment wejścia do grona kobiet i celebrowana podczas różnego rodzaju ceremonii. Nasze życie zostało w tej chwili zdominowane przez ceremonie religijne, a nie mamy rytuałów przejścia z dzieciństwa w dorosłość ani przejścia progu starości. Skoro nie mamy, to tego nie rozumiemy. A jeśli nie rozumiemy – próbujemy zawstydzić i wyśmiać, żeby jakoś sobie z tym poradzić. Stereotypowa mama z tatą sami są zakłopotani, gdy córka dostaje pierwszej miesiączki. W wielu domach, zwłaszcza mojego pokolenia, mama dawała paczkę podpasek i tyle. Dziewczynka zostawała z tym sama i mogła najwyżej polegać na gazetkach dla nastolatek lub relacjach koleżanek. To doświadczenie często bywało trudne, bolesne i zawstydzające. Dzisiaj jest coraz więcej rodziców, którzy mają inne relacje z dziećmi, to znaczy – rozmawiają z nimi. Znam wiele takich mam i wielu takich tatów, którzy celebrują wejście córki w pierwszą miesiączkę, pokazując, że to bardzo ważny moment. Znam tatusiów, którzy kupują córce kwiaty lub mamusie, które w kręgach kobiet celebrują pierwszą miesiączkę córki. Staje się to dla niej rytuałem dołączenia do kręgu kobiet, przyjemnym momentem odkrywania zupełnie nowych światów. Dziewczynka, która w taki sposób pozna kobiecość, zupełnie inaczej na nią patrzy. Wiele kobiet doświadcza bolesnych PMS i miesiączek, ponieważ wypierają swoją kobiecość. Bardzo chciałyby się pozbyć miesiączki, bo są w konflikcie z tym aspektem swojej tożsamości. Oczywiście powoduje to bunt ciała i sprawia ból. Duże tu ma znaczenie sposób, w jaki weszłyśmy w proces miesiączkowania i czy ta miesiączka została zaakceptowana, czy wyśmiewana i wyszydzana.

Dlaczego miesiączka boli?
Aga Siejka, fot. Barbara Bogacka

Jak się zaczęła pani droga do bycia Kobietą Cykliczną?

Zaczęło się od raka piersi.

Wtedy zaczęłam studiować informacje i badania związane z kobiecym układem hormonalnym, od konwencjonalnej medycyny zachodniej, po holistyczną ajurwedę i tradycyjną medycynę chińską. Dla mnie, jako kobiety wychowanej na Zachodzie, dbającej o swoje zdrowie, zażywającej suplementy i regularnie robiącej badania profilaktyczne, szokiem było to, że można spojrzeć na ciało zupełnie inaczej. Przeszłam konwencjonalne leczenie onkologiczne, ale zaczęłam wdrażać też większe zmiany w swoim życiu, by zacząć funkcjonować w zgodzie z własnym naturalnym rytmem, np. odżywianie zgodne z cyklem.

Zatem jak to zrobić?

Nie jest to oczywiste i łatwe w świecie, w którym kobiety tak dużo pracują zawodowo. Wymaga się od nas bycia wydajną i efektywną przez cały czas. Mamy ograniczone możliwości, by w czasie miesiączki zwinąć się w kłębek i odpocząć.

W domu przy dzieciach też.

A to już w ogóle (westchnienie).

Jednak znam takie rodziny, gdzie przy dzieciach mama może mieć miesiączkę i trochę odpocząć, ale są one od początku wprowadzane w ten temat. Trzeba uczynić to częścią życia i rzeczywistości. Tak jak czasami mama ma katar i jest przeziębiona albo zmęczona, tak samo ma co miesiąc okres. Po prostu przestańmy robić z tego temat tabu. Tak samo jak śpimy i jemy, tak samo mamy miesiączkę. W pracy często zależy, czy mamy szefa mężczyznę, czy kobietę. Chociaż kobieta czasami potrafi bardziej dać w kość…

No, jak ma bolesną miesiączkę (żart).

Stosuję tutaj metodę małych kroków. Przede wszystkim najpierw trzeba samą siebie poznać w tej cykliczności i zrozumieć, jak działam i jak się zachowuję. Jeśli wiem, że w trakcie miesiączki jestem słabsza i mniej wydajna, a mam ważny projekt do zrobienia, który mogę zrobić teraz, ale mogę też za trzy dni – to robię go za trzy dni, bo wiem, że dzisiaj będzie mi ciężko, a za trzy dni już dużo łatwiej. Jeśli mam propozycję ważnego spotkania z klientem i mogę to zrobić dzisiaj albo za cztery dni, to umówię się na spotkanie za cztery dni. Chyba że jestem kobietą totalnie odciętą od siebie i jadę na środkach przeciwbólowych, to może ten ważny dla siebie projekt dostarczę już teraz, ale pewnego dnia, prawdopodobnie na urlopie, przyjdzie mi to odchorować. Znam to niestety z autopsji.

Miesiączką można sobie w życiu pomóc?

Oczywiście, bo znając swój cykl, potrafię przewidzieć, kiedy i w czym jestem dobra. Wiem, kiedy jestem najlepsza w budowaniu relacji, a kiedy łatwo mnie dotknąć, bo staję się bardziej wrażliwa. Wiem, kiedy świetnie idzie mi planowanie i obmyślanie strategii, precyzyjnie się wyrażam i skutecznie komunikuję. Wreszcie wiem, kiedy jestem najbardziej kreatywna, kiedy łatwiej mi wyrażać moją prawdę i mam najlepsze połączenie z intuicją. Można się tym wspomóc w relacjach zawodowych, a także osobistych. Sama staram się tak właśnie funkcjonować. Doradzam też kobietom, które pracują w czasie miesiączki, żeby zapewniały sobie momenty mikroodpoczynku. Można np. na chwilę zamknąć oczy, przez kilka minut świadomie oddychać, zapaść się w kanapie z daleka od open space’u. Kobieta świadoma swojej cykliczności wie, że kiedy w fazie lutealnej lub podczas miesiączki zarwie wieczór na mieście z alkoholem, następnego dnia kac będzie mocniejszy, a ciało będzie się buntować bardziej. Zdecyduje się raczej na wyjście na miasto kilka dni później albo będzie świadoma, że musi zaplanować czas na „odchorowanie” takiego wyjścia. To jest kwestia wyboru i podejmowania decyzji na temat codziennego, przyziemnego życia. Do tego trzeba znać samą siebie i rozumieć rytm swojego cyklu. Świadomie praktykuję takie podejście w moich doświadczeniach pracy korporacyjnej i widzę, jak wielkie ma znaczenie. To kwestia wyboru, czy łykam tabletki przeciwbólowe, żeby odciąć się od tego, co podpowiada moje ciało, czy działam zgodnie ze swoją naturą. To największa wieloletnia inwestycja w swoje zdrowie i życie. Kiedy jesteśmy młode, mamy dwadzieścia, trzydzieści lat, ciało nam bardzo dużo wybacza. Ale to się kiedyś odezwie.

E tam, dopiero koło czterdziestki.

W dzisiejszych czasach czterdziestolatka to młoda kobieta, która ma przed sobie wiele lat działania i pracy zawodowej. Chyba właśnie obserwujemy pierwsze pokolenie kobiet, które w czasie menopauzy są cały czas tak bardzo aktywne zawodowo. Jeszcze do niedawna okres menopauzy był czasem zdominowanym przez rolę babci, zaszycie się w domu, bycie dla rodziny. Pamiętajmy też, że okres okołomenopauzalny nie zaczyna się koło sześćdziesiątki. Początki (tzw. perimenopauza) zaczynają się już przed czterdziestką. W tym czasie zaczyna odzywać się wszystko to, co ze sobą robiłyśmy przez te pierwsze dwadzieścia lat. Życie w zgodzie z cyklicznością jest długoterminową inwestycją w swój dobrostan.

I panią miesiączka nie boli?

Nie boli mnie, kiedy funkcjonuję zgodnie z dynamiką cyklu, a nawet mam takie miesiączki, które są bardzo przyjemne. To dla mnie czas rozluźnienia, ukojenia i osadzenia się w sobie. Od czasu do czasu zdarzają mi się miesiączki trudne i bolesne. Po reakcji ciała widzę wtedy, w jaki niewspierający sposób funkcjonowałam w tym cyklu. Od sześciu lat nie biorę tabletek przeciwbólowych. To było bardzo trudne na początku, bo miałam bolesne i obfite miesiączki, które nieraz uniemożliwiały mi pracę i normalne funkcjonowanie. Dzięki temu, że zrezygnowałam ze znieczulania się, zaczęłam siebie obserwować i zauważać, co się dzieje. Tabletki odcinają nas i otępiają. Dopiero kiedy je odstawiłam, zaczęłam pracować z bólem fizycznym i psychicznym, z moimi emocjami jak lęk, złość czy smutek, które są najbardziej intensywne w fazie lutealnej. Pracowałam z mandalami księżycowymi i dziennikiem emocji, co pozwoliło mi zauważyć, że one też są cykliczne.

Dlaczego miesiączka boli?
Aga Siejka/ fot. Katarzyna Brońska-Popiel

Pracuje pani również z kobietami na warsztatach. Co jest w tym wszystkim najtrudniejsze?

Szczerość z samą sobą na temat tego, w jakim miejscu się znajduję.

Potrafimy bardzo długo funkcjonować w rzeczywistości, która nam nie służy. Kiedy kobieta dopuści w końcu do siebie, że potrzebuje zmiany, zaczyna szukać na nią sposobu. Sama tego doświadczałam przez wiele lat przed chorobą. Zdawałam się nie widzieć tego, że ciągle mam migreny i przez dwa dni w miesiącu umieram z bólu podczas miesiączki. Wydawało mi się to zupełnie naturalne, skoro jestem kobietą i taka jest moja uroda. Ale to nieprawda. Boli, ponieważ sprawiamy, że boli. Do opinii publicznej powinien przedrzeć się fakt, że bolesne miesiączki nie są normalne. To, że większość z nas ich doświadcza, nie znaczy, że są one normalne i naturalne. Na moich warsztatach kobiety chcą siebie poznać; nie chcą dłużej funkcjonować tak, jak wcześniej. Czują, że im czegoś w życiu brakuje, choć być może same jeszcze nie wiedzą czego.

Główną motywacją jest możliwość kontaktu z innymi kobietami. Na co dzień funkcjonujemy coraz bardziej samotnie albo w małych komórkach rodzinnych. Brakuje nam naturalnego sposobu życia w grupach, małych społecznościach, wioskach. Kobiety naturalnie funkcjonowały w grupach kobiet, a mężczyźni w grupach męskich i tego nam brakuje – obu płciom. Moje warsztaty, zarówno online, jak i na żywo, mają często naturę kręgu i proponują to, czego nie mamy na co dzień – kobiecą wymianę myśli, doświadczeń, przejrzenie się w drugiej kobiecie jak w lustrze, zrozumienie, że nie tylko ja tak mam, że nie jestem sama.

Jak długo pani zajęło zostanie Kobietą Cykliczną?

Każda z nas jest Kobietą Cykliczną. Jeśli rodzimy się kobietami, rodzimy się cykliczne, nie da się temu zaprzeczyć. Dla mnie to było raczej przypominanie sobie, że jestem Kobietą Cykliczną. Kobietom, z którymi pracuję, mówię, że przypominają sobie o czymś, o czym zapomniały. To proces łączenia się z pierwiastkiem kobiecym w sobie.

Brzmi pani tak racjonalnie.

Bo jestem w fazie folikularnej cyklu.

Sposób naszego funkcjonowania i mówienia zmienia się w zależności od fazy, dobieramy inne słownictwo i argumenty. Inaczej myślimy i czujemy po miesiączce, a inaczej przed. Ogólnie jestem kobietą twardo stąpającą po ziemi. Mam za sobą prawie 17 lat pracy korporacyjnej, na stanowiskach HR-owych i menadżerskich. Zajmowałam się zarządzaniem projektami i zespołami. Dla mnie cykliczność jest osadzona w rzeczywistości materialnej, bardzo konkretnej. To nie jest jakiś ezoteryczny koncept. Jest w tym oczywiście element duchowy, bo mogłybyśmy też porozmawiać, jakie jest nasze połączenie z tą duchową, wewnętrzną częścią w trakcie miesiączki –wiedźmą, czyli kobietą, która wie, już o niej wspominałam. Przede wszystkim cykliczność jest ziemska, tutejsza, materialna. Można ją bardzo naukowo opisać za pomocą informacji o hormonach: do czego w pierwszych fazach cyklu służy estrogen, jak po owulacji zachowuje się i jaką funkcję pełni progesteron, jak zmienia się poziom tych hormonów i jak to wpływa na nasz mózg, wygląd i zachowanie. Podobnie jak większość kobiet nie mam wykształcenia medycznego, ale cały czas doświadczam kontaktu ze swoją własną cyklicznością i cyklami natury. Łatwiej mi jest zrozumieć i wytłumaczyć, że w pewnej fazie jestem wojowniczką i kreatorką niż to, że poziom progesteronu wynosi tyle i tyle, bo to tak naprawdę niewiele mówi i nie wspiera mnie w codziennym życiu. Cykliczność pomaga w rozumieniu siebie, budowaniu relacji i związków, ponieważ dzięki tej świadomości wiem, jakie są moje potrzeby i umiem je komunikować.. Czasem mam nawet wrażenie, że mężczyźni lepiej rozumieją nasza cykliczność niż my same. To słynne: „Okres ci się zbliża?”.

To chyba jedno z najbardziej irytujących pytań, jakie mężczyzna może zadać kobiecie.

Mnie nie denerwuje, ponieważ jest naturalnym elementem naszej rzeczywistości. Z moim partnerem regularnie rozmawiamy o cykliczności. Kiedy zbiera się na kłótnię, zadaję sobie pytanie, czy rzeczywiście coś się wydarzyło, czy też faza lutealna podbija mi lęk, złość i smutek. Mężczyźni są ciekawi cykliczności. Chcą kobiet zanurzonych swojej kobiecej energii po to, aby mogli być przy nas mężczyznami.

Dlaczego miesiączka boli?
Aga Siejka/fot. Katarzyna Brońska-Popiel

Aga Siejka – polska prekursorka pracy z kobiecą i księżycową cyklicznością. Certyfikowana soul coachka, doświadczona HR-ka, coachka i liderka zespołów. Jej wielką pasją i źródłem inspiracji jest ogrodnictwo. Uwielbia znajdować połączenia i budować mosty pomiędzy pozornie sprzecznymi światami. Od kilkunastu lat pracuje w międzynarodowej korporacji, gdzie wspiera menadżerów w zarządzaniu zespołami oraz w liderskich wyzwaniach związanych ze zdrowiem fizycznym i psychicznym pracowników. Jednocześnie prowadzi własną firmę i pod marką „Kobieta Cykliczna” buduje społeczność kobiet świadomych swojego połączenia z naturą i jej cyklami. Pracuje autorskimi metodami łączącymi klasyczny coaching, soul coaching® oraz falowanie kobiecej energii podczas czterech pór roku, faz księżyca i cyklu menstruacyjnego.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *